Prawko ojca

Temat gnębienia, którego dopuściłem się samodzielnie już opisałem. Pozostaje pytanie, czy w szkole zaznałem nękania od tej drugiej, mniej przyjemnej strony? Cóż.. każdy uczeń pada ofiarą jakichś żartów i kpin przynajmniej raz w życiu, a ja nie stanowiłem od tej reguły wyjątku. Zdarzały się czasem spięcia, niektóre nawet z tak trywialnych powodów jak sposób, w jaki się wysławiałem, co raz chyba zadziałało na nerwy jednemu klasowemu patusowi używającemu „kurwy” jako przecinka i uważającemu najwyraźniej, że wymawiając „ą” i „ę” chcę pokazać jaki to nie jestem od niego lepszy. Mowa tu o Siwym, bo każdy musi mieć Siwego i Łysego w szkole albo jeszcze lepiej na osiedlu, więc ten potwierdzał tylko swoją egzystencją regułę. Pośmiał się ze mnie z innymi parę dni, a potem wszystko wróciło do normy, czyli innymi słowy moje szkolne życie było najzwyczajniej zwyczajne… zazwyczaj.

Widzicie, na pewne rzeczy w życiu nie ma się wpływu. Ziemek miał epilepsję i nic z tym faktem nie mógł zrobić. Tymek nie rozwijał się w takim samym tempie jak rówieśnicy i samo to również było poza jego kontrolą. Ja z Izą natomiast mieśmy ojca alkoholika, który stoczył się już na tyle, by o jego nałogu wiedzieli nasi szkolni koledzy i koleżanki.

Jakoś gdy byłem w czwartej klasie, policja złapała go, gdy prowadził samochód pod wpływem, ustanawiając jakiś lokalny rekord w ilości promili we krwi. Miał bodajże trzy, gdy mundurowi wywlekli go z samochodu, bo nie był w stanie samodzielnie ustać. Nie był to odosobniony incydent, czasem przyjeżdżał najebany do nieprzytomności na osiedle, parkował i zasypiał w fotelu kierowcy do czasu, gdy nie wytrzeźwiał na tyle, by być w stanie wrócić do domu o własnych nogach. O tym nie mogli nie wiedzieć sąsiedzi mieszkający przy naszej ulicy, ale chyba oszczędzali szczegółów swoim dzieciom, bo w szkole nikt w tamtych latach nie zdawał się wiedzieć nic ponad to, że mój stary jest pijakiem.

Aż do tego dnia.

Zaczęło się jeszcze przed lekcjami, ściślej od pierwszej chwili, gdy wszedłem z siorką do budynku szkoły. Znikąd doskoczył do nas Siwy, pytając mnie co u mojego starego, bo pisali o nim w gazetach. Szybko powiedziałem siostrze żeby poszła się przebrać, nie chcąc, by usłyszała choćby słowo więcej na ten temat. Skinąłem debilowi żebyśmy poszli na stronę i pogadali w cztery oczy, bez niepotrzebnych ciekawskich świadków.

– O czym ty gadasz? – Zapytałem go, gdy już oddaliliśmy się na względnie bezpieczny dystans. Siwy z nieskrywaną chęcią opowiedział mi o wszystkim, wyjaśniając, że świadkiem całego zdarzenia był jakiś jego pato-znajomy, a w najnowszym numerze jakiegoś regionalnego szmatławca znalazła się nawet wzmianka o nowym rekordzie promili we krwi, potwierdzając jego opowieść.

Szczerze, miałem wtedy koszmarne samopoczucie, bo nie dość, że dowiedziałem się o sprawie z trzeciej ręki, to dodatkowo czułem się jak śmieć z powodu jakiegokolwiek powiązania z ojcem. Było mi wstyd tak, jakbym to ja został złapany przez psy pod wpływem.

Przez następny tydzień na korytarzu nieustannie słyszałem śmiechy i kąśliwe uwagi dochodzące zza moich pleców. Cały, kurwa, czas tylko:

– Słyszałem, że twój stary miał ostrą jazdę ostatnio!

– Twój stary odpierdala GTA w realu!

– Ej, a zabrali twojemu staremu prawko?

– Też pewnie wyrośniesz na pijaka! Nie rób prawka, bo i tak ci go zabiorą!

Udawałem, że albo nie słyszę tych żartów albo że mnie nie ranią. W rzeczywistości jednak wbijały się głęboko jak te jebane igiełki z kaktusów, które później trzeba wyciągać pęsetą, a i tak połowa z nich siedzi za głęboko i nie da się ich niczym przychwycić.

Najgorsze chyba było jednak to, że wraz z wątpliwej jakości śmietanką towarzyską śmiało się wtedy wielu spierdoksów, którzy w normalnych okolicznościach byli przez nich aktywnie gnębieni. Tak jak Tymkowi spodobało się dożeranie sukom, wreszcie nie będąc na ich miejscu, oni również poznali smak bycia w hierarchii nad kimś innym i korzystali z tego póki mogli, być może po to, by zaimponować Sebkom i pokazać, że też są prawilni.

Nie śmiała się tylko grupka najbliższych mi osób – Sperma, Szymi i Paulina. Nawet Kamil poleciał w chuja i nie okazywał, że jest po mojej stronie, ale rozumiem dlaczego – oto instynkt samozachowawczy. Jedz albo zostaniesz zjedzony.

Łatwo byłoby wtedy schować głowę w piasek i poczekać, aż afera ucichnie, może symulując chorobę żeby przesiedzieć do piątku w domu, ale wydawało mi się to samolubnym rozwiązaniem, bo przecież miałem młodszą siostrzyczkę. Chciałem jej oszczędzić wstydu i bólu, uchronić przed całym tym zwyrodniałym światem, więc przez najbliższych kilka dni zamiast wsadzać termometr do herbaty, starałem się jakoś umilić jej życie i nie wykłócać się z nią o nic nieznaczące bzdety.

Czy wiedziała o tym, co zrobił nasz stary? Nie wiem. Obserwowałem jej zachowanie i nie dała mi znaku, że może być smutna albo coś ją gryzie, nie wydaje mi się też, by przez cały ten czas dusiła w sobie jakieś negatywne emocje.

Wychodzi więc, że chyba szczęśliwie nigdy nie dowiedziała się o akcji i artykule, a karma bywa okrutna i parę lat później ta sama gazeta miała napisać o tym jak Siwy okradł jakiś sklep i wysłali go za to do poprawczaka.


Dodaj komentarz

Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close